10-09-2012 21:45
Schlammhammer (RNI) - gotowe!
W działach: schlammhammer, gamedesign, autorki | Odsłony: 24
Dziś coś z zupełnie innej beczki, bowiem właśnie wysłałem zigzakowi pliki Schlammhammera.
Nie, nie będę już bombardował Was głupimi tekstami. Będzie prosto i szczerze. Od gnijącego serca.
Przede wszystkim wielkie dzięki dla zigzaka za zorganizowanie RNI i wszystkim za dobre słowo na temat mojego projekciku.
To była cholerna motywacja aby ukończyć ten projekt, wielka nauka tak w szczegółach jak i w ogóle, na różnych - także pozagropisaniowych - frontach.
Mieć pomysł, a spisać pomysł, wygładzić zajmujące najwięcej miejsca i czasu pierdoły, nie zapomnieć o jakichś szczegółach mechaniki, dopracować fluff, domyślając jego znaczną część, ponad tłukące się po głowie słowa-klucze, ogarnąć całość w sensowną całość, walczyć z rozłażącą się strukturą... Po prostu siedzieć i pisać, klnąc na deadline i niezborność wyklikiwanych zdań, nieraz mając ochotę rzucić wszystko w cholerę.
Gupi impuls, gupi pomysł, który nie tylko wykiełkował w grę, ale i dał się w końcu w miarę sensownie spisać.
Schlammhammer to do tej pory największy (nie licząc porównywalnej Wilczycy, ale to scenariusz) - a przecież w sumie niewielki - erpegowy projekt, jaki udało mi się zamknąć. Oczywiście nie na tip-top, ale do stanu powiedzmy wczesnej bety, kompletnej gry, za przeproszeniem, narracyjnej.
Nie będę twierdzić, że to dobra gra, co najwyżej poprawna, w paru aspektach pewnie oryginalna. Ale na pewno da się w nią grać. Może nawet dobrze się przy tym bawiąc.
PS. okładka na pewno będzie inna.
Nie, nie będę już bombardował Was głupimi tekstami. Będzie prosto i szczerze. Od gnijącego serca.
Przede wszystkim wielkie dzięki dla zigzaka za zorganizowanie RNI i wszystkim za dobre słowo na temat mojego projekciku.
To była cholerna motywacja aby ukończyć ten projekt, wielka nauka tak w szczegółach jak i w ogóle, na różnych - także pozagropisaniowych - frontach.
Mieć pomysł, a spisać pomysł, wygładzić zajmujące najwięcej miejsca i czasu pierdoły, nie zapomnieć o jakichś szczegółach mechaniki, dopracować fluff, domyślając jego znaczną część, ponad tłukące się po głowie słowa-klucze, ogarnąć całość w sensowną całość, walczyć z rozłażącą się strukturą... Po prostu siedzieć i pisać, klnąc na deadline i niezborność wyklikiwanych zdań, nieraz mając ochotę rzucić wszystko w cholerę.
Gupi impuls, gupi pomysł, który nie tylko wykiełkował w grę, ale i dał się w końcu w miarę sensownie spisać.
Schlammhammer to do tej pory największy (nie licząc porównywalnej Wilczycy, ale to scenariusz) - a przecież w sumie niewielki - erpegowy projekt, jaki udało mi się zamknąć. Oczywiście nie na tip-top, ale do stanu powiedzmy wczesnej bety, kompletnej gry, za przeproszeniem, narracyjnej.
Nie będę twierdzić, że to dobra gra, co najwyżej poprawna, w paru aspektach pewnie oryginalna. Ale na pewno da się w nią grać. Może nawet dobrze się przy tym bawiąc.
PS. okładka na pewno będzie inna.
12
Notka polecana przez: AdamWaskiewicz, Aesandill, Bielow, Eliash, Ifryt, kbender, KFC, mozambyk, Petra Bootmann, postapokaliptyk, Salantor
Poleć innym tę notkę