» Blog » 16-letnia Jawnogrzesznica
06-10-2007 15:48

16-letnia Jawnogrzesznica

W działach: recki, książki, fantastyka | Odsłony: 194

16-letnia Jawnogrzesznica

 

Dochodzi piąta, nieubłaganie zaczyna się sobota. „Jest już za późno, nie jest za późno...”, z głośników dudni hermetyczny powerplay. Półleżąc rozwalony w fotelu, z półpustą puszką w dłoni, z trudem ogniskuje wzrok na grzbietach książek piterowej biblioteczki. „Jawnogrzesznica”...

 

... „Jawnogrzesznica”, antologia najlepszych polskich opowiadań fantastycznych dekady 1980-1990. Rok wydania – 1991. Szesnaście lat temu. Raz to przebiegam, raz to brnę przez wstęp, eseiki i wreszcie dziewięć opowiadań. Po części znanych, po części czytanych po raz pierwszy. Wybranych z tak wielu, najlepszych, najbardziej przełomowych itd. itp.

 

Pierwsza data określają rok wydania pozycji z której – zgodnie z informacją w książce -zaczerpnięto publikowane opowiadanie. W kilku przypadkach jednak (jak można wyczytać ze wstępu) opowiadania ukazały się drukiem – możliwe, że w trochę innych wersjach – już wcześniej. W takiej sytuacji podaję także tę drugą (chociaż właściwie pierwszą) datę.

 

Marek Baraniecki, Karlgoro godzina 18.00 (1985/1983) – Rzecz o przypadku, porządku i chaosie. Lekko zalatujący Dickiem (ale to dobrze) kawałek dobrej fantastyki ze wspaniałym finałem. Opowiadanie, z gatunku tych, o których rozmyśla się jeszcze długo po lekturze. I nawet dekoracje nie zszadziały.

 

Maciej Parowski, Studnia (1985/1983) – Miniaturka socjalfiction. Czy raczej zajdelfiction, gdzieś w okolicach jego (znaczy Zajdla) najsłabszych opowiadań. Może w 83 „Studnia” stanowiła jakieś nowium – teraz jest tylko podręcznikowym przykładem pretensjonalnej pseudofantastyki z pseudodrugim pseudodnem.

 

Marek Oramus, Hieny cmentarne (1989/1984) – Dostrzegam przełomowość. To, że astronauci to prawie zwykli wyrobnicy na kosmicznym transportowcu – prawie jak załoga Nostromo. Wciąż wprawdzie prowadzą dysputy jak upaleni studenci kulturoznawstwa, ale już nie przeszkadza im to kombinować jak zarobić na skarbach Obcych. Niestety, mimo tego powiewu świeżości, Hieny pozostają mocno oldschoolową SF. I pewnie jestem głupi, bo nie zrozumiałem końcówki.

Na przykładzie tego opowiadania widać ponadto jak postępująca rzeczywistość zderza się z wyobraźnią fantastów. Czytam otóż, że astronauta robi zdjęcia Obcemu Czemuś. OK., robi. Ale nagle akapit dalej astronauta ów martwi się, czy zdjęcia te wyjdą. Zonk. Dopiero po chwili dociera do mnie, że facet musi mieć dwudziestowieczny aparat, taki na klisze. Pamiętacie?

 

Krzysztof Kochański, Zabójca czarownic (1984) – Żonie (patrz dalej) stopy przy pisaniu masować, panie Kochański, a nie samemu łapać się za klawiaturę (hmmm, a może wtedy pisano jeszcze piórem tudzież walono w maszynę do pisania?). „Zabójca czarownic” to największa porażka „Jawnogrzesznicy”. Coś jak prawie spaceopera nieudolnie zmieszana w wytworem fantasypodobnym. Dobrze, że rzecz ukazała się przed Wiedźminem, bo dorzuciłbym jeszcze popłuczyny koncepcji onego. Niestety tak to wygląda z dzisiejszej perspektywy. OK., może jestem niesprawiedliwy, może wtedy wmieszanie w skolonizowane planety sił nieczystych i ich zawodowego likwidatora (sił, nie planet) było czymś odkrywczym. Ale nawet to nie ratuje żenującej intrygi, nieprzekonywującej akcji i płaskich bohaterów.

 

Andrzej Sapkowski, Wiedźmin (1986) – Później mówiono, że człowiek ów nadszedł od północy... opowiadanie, którego nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Mimo, że nie jest to moim zdaniem najlepsze opowiadanie o wiedźminie, a i sama postać Geralta jest tu jeszcze mocno nieoszlifowana, jest to opowiadanie pierwsze. Idea wiedźmina, wspaniałe dialogi, sama akcja. Na dzień dzisiejszy absolutna klasyka, chociaż, z pewnym zdziwieniem, stwierdziłem, że nie zachwyca już tak jak kiedyś. A może po prostu zbyt dużo Sapkowskiego czytałem?

 

Grzegorz Babula, Rondo (1988/1986) – Hmmm, „Konopielka” wymieszana z SF? Mamy oto wieś. Typową Polską Wieś ™. I obcych, zagubionych w czasie, oraz zmartwychwstańców. W dodatku wszystko ma potencjalnie możliwe, racjonalne wytłumaczenie, a gratis dorzucono jeszcze ekologiczny morał. Może to miało być opowiadanie humorystyczne. Sorry, ale więcej humoru znalazłem w śląskich beraniach zebranych przez prof. Simonides. Słowem, średnie poczytadło.

 

Grażyna Lasoń-Kochańska, Suong (1987) –Gdzieś tak w połowie lektury wróciły wspomnienia. Tak, czytałem to opowiadanie w „Małej Fantastyce”. „To niesprawiedliwe!” buntowało się wtedy małe serduszko, a i teraz coś drgnęło pod skorupą cynizmu. Przepiękna, niezwykle nastrojowa, antybaśń.

Tak, nawet Dziewczyny ze snów nie wiedzą wszystkiego.

 

Jacek Dukaj, Złota Galera (1990) – Pamiętam, jak pierwszy raz czytałem Złotą Galerę, pochylony nad wielką płachtą Fantastyki w czymś co nazywało się bodajże KMPiK. Przyznam, niewiele zrozumiałem, jednak poczucie obcowania z czymś pięknym i ważnym (żeby nie napisać dziełem) pozostało. Chociaż zatarły się szczegóły, pozostał gdzieś głęboko obraz sunącej przez kosmos tytułowej Złotej Galery. Motyw ten nawet dziś robi ogromne wrażenie, chociaż samo opowiadanie już nie porywa. Rozbestwił mnie Jacek Dukaj niesamowitymi koncepcjami swych kolejnych światów, stąd na ich tle ten ze Złotej Galery wypada trochę blado. Nie mniej jednak wciąż jest to rzecz dobra, czy nawet bardzo dobra.

 

Rafał A. Ziemkiewicz, Jawnogrzesznica (1990) – I wreszcie, dająca tytuł całemu zbiorowi, Jawnogrzesznica. I mój ze słynną Jawnogrzesznicą raz pierwszy. Nie wnikam czy pierwsza była Galera, czy też Jawnogrzesznica, a może oba opowiadania powstały niezależnie, jako znak czasów (nie będę się popisywać i szukać jak to jest po łacinie)? Nie da się nie zauważyć ich podobieństwa. Jawnogrzesznica jest jednak znacznie dosadniejsza, mocniej osadzona na ziemi, okrutniejsza.

Porozpisywali się później publicyści o obrazoburczości obu tekstów. Może to znów znak czasów (może jednak sprawdzę?) – tym razem tych w których przyszło mi żyć - ale absolutnie ni ziębi mnie to ni parzy, ręce trzymam w kieszeniach. A w Jawnogrzesznicy widzę po prostu dobre opowiadanie.

 

"16-letnia Jawnogrzesznica, czyli ty już stara d... jesteś", miał brzemieć pełny tytuł tych wynurzeń. Faktycznie, część powyższych opowiadań zestarzała się brzydko, a część ładniej. Ale pozostały także te nieliczne, wciąż, po tylu latach, świeże i soczyste.

1
Notka polecana przez: kaduceusz
Poleć innym tę notkę

Komentarze


kaduceusz
   
Ocena:
0
Bardzo miła recenzja. Witamy w blogosferze, sil :-)
06-10-2007 23:27

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.